Bycie żołnierzem oznacza bezwarunkowe poświęcenie i gotowość w każdej chwili ryzykować swoje zdrowie i życie na dobro ojczyzny. Paweł Ponomarenko z sygnałem wywoławczym „Mistrz” stał się jednym z takich bohaterów, którzy ryzykowali własne zdrowie w imię wartości i wolności demokratycznych.
Żołnierz pochodzi z obwodu czernihowskiego. Przed wojną pracował w branży budowlanej. 24 lutego znajdująć w Kijowie dowiedział się, że jego wieś rodzinna została otoczona przez okupantów. Chciał od razu wstąpić w szeregi Sił Zbrojnych Ukrainy jako ochotnik, lecz nie przyjęli go. Już latem 2023 roku został zmobilizowany i przeznaczony strzelcem maszynowym do 33-ej oddzielnej brygady zmechanizowanej Sił Zbrojnych Ukrainy.
Jak dołączyłeś do armii ukraińskiej?
Po wyzwoleniu obwodu czernihowskiego razem z przyjaciółmi udaliśmy się do Czernihowa odnowiać zniszczone domy. Później pracował w Kijowie i we Lwowie. Już stamtąd był zmobilizowany do wojska. Od początku odbyłem miesiąc podstawowego szkolenia wojskowego. Tydzień przed jego zakończeniem przybył pułkownik z 33-ej oddzielnej brygady zmechanizowanej. Owszem, niedługo trafiłem w szeregi Sił Zbrojnych Ukrainy.
Dlaczego zostałeś strzelcem maszynowym?
Zwykle nikt nie chce być strzelcem maszynowym, ponieważ jest pierwszym celem dla wroga. Ale kiedy zobaczyłem belgijski karabin maszynowy, bardzo mi się spodobał i pomyślałem, że to jest mój rodzaj broni. Czyli broń, od której zależy moje życie w przyszłości. Mam jedną szczególną cechę — na prawe oko widzę znacznie gorzej niż na lewe. Musiałem, więc, nauczyć się strzelać lewą ręką, żeby móc celniej strzelać na dłuższy dystans.
Masz doświadczenie w szturmach bojowych, proszę powiedzieć więcej o tym.
Wyobraźcie sobie, że wszędzie są wrogie drony, czołgi, moździerze i to wszystko ciągle strzela w Twoją stronę. Atak bojowy to nie znaczy wchodzenie na pozycje wroga i kontynuacja walki. W środku nocy przywożą nas na stanowisko, dają łopatę i musisz kopać blindaże. Czasami nawet musiałem kopać rękami. Miałem wiatroszczelną i wodoodporną kurtkę i bardzo fajne, drogie spodnie. Odzież bardzo mi się przydała przy tym wyjściu na pozycje. Było bardzo frustrujące, kiedy zobaczyłam, że odcięto mi ramię razem z rękawem tej kurtki.
Jak doznałeś kontuzji?
26 października 2023 roku dotarliśmy na pozycję w nocy, a rano przystąpiliśmy do szturmu. Wywiązała się bitwa, widziałem tylko jednego rosjanina, który okresowo pojawiał się i strzelał w górę. Po czwartym granacie nasz dowódca krzyknął wrogowi kapitulować, lecz ten podniósł głowę i powiedział: „rosjanie nie poddają się!” Wycelowałem go i wystrzeliłem.
Pamiętam, że leżałem w rowie i osłaniałem towarzyszów, aż w pewnym momencie przyleciała w moją stronę mina. Poczułem obciążenie po lewej stronie. Towarzysz od razu mnie odciągnął, założył opaskę uciskową i zajęliśmy wykopane przez rosjan ukrycie.
Siedzieliśmy i czekaliśmy, ponieważ byliśmy w otoczeniu, nagle coś głośno zadzwoniło nad głową, pamiętam szum w uszach. Ktoś pociągnął mnie za pasek kamizelki kuloodpornej: „Mistrze, co się dzieje? Płoniesz! Nie, jesteś zadymiony!”. Brązowo-czerwony dym sączył się wszędzie z mojego stroju. „Wydaje się, że to chemia, uciekaj ode mnie”, mówiłem towarzyszowi.
Na ewakuację musieliśmy czekać przez 23 godziny. Droga, którą jechaliśmy była wszędzie zaminowana. To niezwykłe szczęście, że przeżyliśmy!
Jakie były Twoje oczekiwania wobec protetyki w Stanach Zjednoczonych?
Bardzo na to się czekałem i miałem nadzieję, że otrzymam zaawansowaną protezę, czyli najbardziej funkcjonalną, w moim przypadku – to najważniejsze. W końcu, nadal jestem w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy.
Mimo że Paweł stracił rękę w bitwach z wrogiem, jego historia to nie tylko o stracie, ale także o siłę ducha i chęci do życia! Żołnierz obecnie to udowadnia podczas protetyki i rehabilitacji, którą przechodzi w klinice MCOP w Waszyngtonie. To się stało możliwe dzięki wspólnej pomocy naszych partnerów i patrona fundacji Wadyma Stolara, za co serdecznie dziękujemy!