GlownaAktualnościWywiad z obrońcą Jewhenem Kaliużnym
Wywiad z obrońcą Jewhenem Kaliużnym

Wywiad z obrońcą Jewhenem Kaliużnym

Historia Jewhena Kaliużnego, ojca trójki dzieci i żołnierza, przejmuje dreszczami i przenika głęboko do serca. Czytając ję, po prostu nie da się pozostać obojętnym i nie współczuć bohaterowi.

Pochodzący z obwodu sumskiego ukraiński obrońca został zmobilizowany w maju 2023 roku. Zaraz po przejściu szkoleń wojskowych trafił do jednego z najgorętszych ognisk konfliktu — kierunek Doniecku.

Tam wstąpił w szeregi 67-ej Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej opartej na jednostkach Ukraińskiego Korpusu Ochotniczego „Prawy Sektor” (wcześniejsze „Vovky Da Vinchi”).

 

Jewhenie, jak doznałeś kontuzji?

To było 20 lipca 2023 roku. Rosjanie rozpoczęli szturm naszych pozycji. Doszło do zaciętej wałki i granat nagłe wleciał do naszego okopu. Wybuchnął prosto w moją kamizelkę kuloodporną! W przeciwnym razie, już by mnie tu nie było... Cała prawa strona mojego ciała została poważnie uszkodzona.

Moi towarzysze udzielili mi pierwszej pomocy medycznej, lecz na ewakuację musiałem czekać prawie przez całą dobę, ponieważ intensywnie nas ostrzelano, dlatego ewakuacja odbyła się dopiero następnego dnia.

 

Jak sobie radziłeś wtedy? O czym myślałeś po kontuzji?

Pierwszą myślą było popełnić samobójstwo. Przede wszystkim nie chciałem zostać schwytany przez okupantów, chociaż nikt z naszej brygady nie był wzięty do niewoli – ich od razu rozstrzeliwano lub torturowano, a potem rozstrzeliwano zresztą. Jeżeli do Ciebie podchodzą 3-4 rosjan, i będziesz leżał z granatem, to natychmiast możesz zabrać ich ze sobą do piekła.

Jednak myślałem o rodzinie i dzieciach, to mi pomogło trzymać się życia do ewakuacji.

 

Czy straciłeś dużo siły po amputacjach?

Nie całkiem, nie czułem się tak. Natomiast miałam złe sny, pojawiały się bóle fantomowe, mówią, że mogą trwać przez całe życie. Wcale nie było depresji.

 

Czy w szpitalu zaoferowano Ci protetykę? Czy zostałeś skierowany do centrum protetycznego?

Tak byłem skierowany na protetykę, ale niestety przy tak skomplikowanej amputacji, którą mam, w Ukrainie to jeszcze nie jest możliwe.

 

Jewhenie, czy byłeś mentalnie gotowy na wyjazd do Stanów Zjednoczonych na protetykę?

Powiedziałbym, że 50 na 50. Miałem pewne obawy. Przecież nie jestem tchórzem, ale się boję (śmieje się). Chociaż doświadczyłem wiele trudnych rzeczy w życiu. Ale łatwiej było na froncie niż w życiu cywilnym (uśmiecha się). Za dużo jest biurokracji. Na froncie masz jedno zlecenie i tyle. Robisz, co ci powiedziano. Decyzje podejmują się szybciej. A tutaj wszystko trzeba osiągnąć własnymi siłami.

Jednak byłem pewien, że przeżyję, chociaż będzie miał protezę. Szkoda tylko, że nie tak u jaszczurki, kiedy ogon odrasta (śmieje się).

 

Powiedz więcej o swojej rodzinie.

Moja matka była obok mnie od pierwszych dni, kiedy doznałem kontuzji. Ojciec i siostra mieszkają w Ochtyrce. A w domu żona i dzieci czekają. Mówią: „Tata, bardzo za Tobą tęsknimy, kiedy wrócisz do domu?”.

Mam trójkę dzieci. Najstarszy ma już 21 lat, obecnie odbywa służbę wojskową. Córka ma 16 lat, a najmłodszy syn będzie miał 10 lat.

 

Czy uważasz, że Twój syn będzie w przyszłości służył w armii?

To będzie jego wybór, nie mój. Będę chciał czy nie, to będzie jego osobistą decyzją. Jest kowalem swojego życia. Nikt mi niczego nie narzucał. Mój ojciec też jest żołnierzem, ale nie narzucał swojego losu. Nikt nie robił żadnych zarzutów. Nie chcę też niczego narzucać dzieciom.

 

Więc, masz dla kogo żyć!

Oczywiście, że tak! Mam dzieci i muszę je postawić na nogi. Jeśli Bóg da, doczekam się wnuków. W tej chwili jest to moją gwiazdą przewodnią ­— spotkać się z nimi. I oczywiście, żeby to wszystko jak najszybciej się skończyło, żeby nikt nie umierał na wojnie. Mam wiele towarzyszów broni, których niestety nie da się przywrócić do życia. Ale chciałbym, żeby wszyscy wrócili do domu żywi i zdrowi.

 

Proszę powiedzieć o swoich marzeniach, planach na przyszłość.

Najważniejsze teraz to wstać i pójść. Nawet bez ręki, ale chodzić na dwóch nogach. Nie poruszać się na wózku inwalidzkim, a chodzić samodzielnie.

 

Głęboko wierzymy, że na pewno Ci się uda! Masz bardzo pozytywne nastawienie!

Tak, nie możemy się poddać! Wiesz, gdybym mógł, wróciłbym bez wątpienia. I wydaje mi się, że przy moich amputacjach tego nie da się zrobić, ale nawet nie wiem, jakie stanowisko mogę zająć i co będę robił. Gdyby nie było tylko jednej kończyny, byłoby łatwiej. Lecz nie lubię siedzieć w biurze, lepiej coś robić aktywnie. Dlatego nie będę niczego planować na długo naprzód.

Obecnie nasz obrońca otrzymał wspaniałą szansę — na protetykę i rehabilitację w klinice MCOP w Waszyngtonie, pod opieką wybitnego Michaela Corcorana i jego zespołu specjalistów. Jesteśmy wdzięczni wszystkim, którzy pomagają i wspierają nasze zbiórki pieniężne na protetykę, a także mecenatowi Wadymowi Stolaru!